Decyzja
Zanim zacznę pisać o moim pobycie w Australii muszę się cofnąć troszeczkę w czasie i opowiedzieć jak to się stało, że w ogóle znalazłem się na wyspie kangurów.
Wspomniana wyżej młoda rodzinka była mocno zdeterminowana do wyjazdu. Oni byli myślami już na drugim końcu świata, mimo, że nawet dobrze nie rozpoczęli procesu uzyskania wizy. Mnie decyzja nie przyszła tak łatwo, chociaż namawiali mnie po wielokroć. Ostatecznie, w końcu uległem i się zgodziłem. Oczywiście to nie jest tak, że po powiedzeniu sobie i innym ‘jadę’, jedziesz, a w zasadzie lecisz. To tylko wierzchołek góry lodowej.
Ta rzeczywista decyzja chyba zapada w momencie, gdy kupujesz bilet lotniczy i opłacasz mieszkanie. Tak, wydaje mi się, że, gdy wydajesz masę kasy, której nie da się w żaden sposób odzyskać, a wylot jest za kilka tygodni, miejsce w jakimś mieszkanku już na Ciebie czeka, to właśnie to jest to prawdziwe ‘o %&^$, ja naprawdę lecę’. Cofnijmy się jednak o jakieś ~1,5 roku. To właśnie wtedy oznajmiłem sobie i znajomym, dość luźno, że decyduję się. A co!
Mimo zbliżania się terminu wyjazdu, dalej nie przechodziło mi przez myśl, że będę ‘za chwilę’ na drugiej półkuli świata, łaził po Australii odwrócony do góry nogami. Przeciągający się proces emigracji chyba uśpił wszystkie wątpliwości, lęki i troski, które wypełzły jak mrówki z trąconego kijem mrowiska wraz z nastaniem dnia kupna biletu lotniczego. Ten dzień, a w zasadzie przeddzień wykonania przelewu był prawdziwym sprawdzianem. Wtedy wszystkie strachy spojrzały mi prosto w oczy i zaczęły głośno pytać. Po co to wszystko ? Jak to będzie ? Czy sobie poradzę ? A następnie zaczęły szeptać delikatnie do ucha: zostań, nie rób tego, nie dasz rady, przecież tu ci dobrze, tutaj masz pracę, przyjaciół, rodzinę, znasz każdy kąt, nie leć, jeszcze coś Ci się stanie. W takich sytuacjach zawsze powtarzam sobie, to co powiedziała mi kiedyś moja Mama, a co powtarzał jej Tata, a mój Dziadek. Pamiętam jak dziś, koniecznie chciałem nauczyć się skakać do wody na główkę do tyłu, ale ogarniał mnie lęk jak tylko stawałem na krawędzi pomostu, wraz z kolejną nieudaną próbą moja Mama powiedziała:
Jeśli chcesz coś zrobić, a się boisz, to bój się i to rób
Bałem się i skoczyłem. Przełamałem się. To też w myśl tej prostej idei, bałem się i kupiłem. Nie było już odwrotu, lot zaklepany. Lecę! Kolejny odważnik na szalę emigracji dołożyłem w kilka dni po kupnie biletu, wykupując 4 tyg. pobyt w domu z agencji Austay, w Sydney, za ~2000 zł. Ja naprawdę tam lecę! Dżizas..Zmasowany atak wątpliwości, w chyba największym natężeniu, nastał dzień przed wylotem i trwał aż do samego wlezienia na pokład maszyny. Pożegnanie z rodzicami na lotnisku było ‘okropne’. Nie znam osoby, która lubi jak jego mama płacze. Oczywiście mnie to tam nie ruszało, przecież prawdziwi mężczyźni nie płaczą, no może czasem pocą im się oczy, tak jak mnie siedząc przed bramką i czekając na poznańskiej Ławicy na lot do Sydney. Bałem się jak cholera...i poleciałem.
Niesamowita szkoła życia. Poznajesz nowego siebie. Odkrywasz nieodkryte. Stajesz się silniejszy niż kiedykolwiek. Przy tym masz okazję obcować z innymi, dotąd, nieznanymi kulturami, zachowaniami, miejscami, ludźmi. Rozszerzasz swoje perspektywy, światopogląd czy horyzonty w tempie n – silnia, dla laików, bardzo szybko ;]. Żeby jednak móc tego doświadczyć, jak ładnie kiedyś powiedział mój bardzo dobry kumpel, musisz obniżyć swój poziom komfortu, a mówiąc bardziej dosadnie, a jednocześnie cytując Bohdana Łazukę z kultowego filmu Chłopaki Nie Płaczą
Nadszedł moment kiedy musisz wziąć sprawy w swoje ręce i opuścić ciepły kurwidołek.
Mnie udało się uciec ze swojej strefy komfortu! A Tobie? Dalej masz wątpliwości?
Nie powiodłoby mi się to jednak bez udziału wielu. Dlatego podziękowania ślę wszystkim bliższym czy dalszym znajomym, z pracy czy z podwórka, rodzinie bliższej i przyszywanej oraz wszystkim tym, którzy mnie wspierali i życzyli najlepszego. W szczególności jednak Podziękować muszę:
Natalii i Dominikowi wraz z Zuzią, którzy w swojej upartości dążenia do celu za wszelką cenę, byli moim największym motywatorem. Bez Was w ogóle bym o wylocie nie pomyślał. Dziękuję!
Mojej najbliższej rodzinie. Rodzicom, którzy mimo wewnętrznego smutku ‘utraty syna’ zawsze wspierali mnie w każdym aspekcie mojej dezycji, nie tylko mentalnie, ale i finansowo – oddam, obiecuję, ale nie wiem kiedy :). Siostrze, ‘Bratu’ i już nie takiej malutkiej Iwonce, na których pomoc zawsze mogłem liczyć, nawet o nią nie pytając. Dziękuję!
Decyzja w liczbach:
- Wiza: 476
- Czas wizy: 18miesięcy
- Czas uzyskania wizy: ~2 -4 miesięcy
- Czas decyzji: ~18 miesięcy
- Koszty: ~15 – 20 000 zł w tym ~600 zł (IELTS), ~3 000 zł (wiza),~600 zł (lekarz i inne dokumenty), ~3 000 zł (lot),~2 000 zł(zakwaterowanie na 1 miesiąc), ~1 500 (ubezpieczenie na 6 miesięcy), ~4 500 zł (na życie przez najbliższe ~2 miesiące)
- Czas samego lotu: **~24 **h (1 – 2 przesiadek)
- Waga bagażu: 20 kg (+ ~2kg laptopa)
Pjona!